z punktu widzenia Opsa.....Anglia
Anglii zawdzięczam wiele-pozbyłam się tam resztek kompleksów. Roznegliżowane kobiety, o bardzo krągłych kształtach w kusych mini spódniczkach, zazwyczaj z dużym tatuażem na udzie pełnym celulitu to częsty widok. Tu, żeby założyć bluzkę z odkrytym brzuchem nie potrzeba mieć ładnego brzucha, wystarczy tylko trochę pewności siebie. Odnoszę wrażenie, że tu po prostu jest wolność w sposobie ubioru. Wolność większa niż chociażby w Polsce.
Oj sorry… słyszę niemal codziennie, gdy ktoś zachodzi mi drogę, czy szturchnie delikatnie łokciem. Usłyszeć przepraszam zdarzyło mi się w supermarkecie, gdy pewien osobnik zastanawiał się nad jakimś produktem lekko tarasując przejście alejki sklepowej. Przecież to ode mnie powinno było paść słowo przepraszam…tymczasem było odwrotnie. Co za uprzejmość!
Kierowcy autobusów, których spotkałam byli przemili, uprzejmi i szerokim uśmiechem witali przy wejściu do autobusu. Powód według mnie jest banalny: po prostu płacą im dobrze i są zadowoleni. Chodzi o pieniądze, ludzie w Anglii nawet zarabiając najniższą krajową żyją spokojnie i stać ich na wiele, stąd też są bardziej zrelaksowani.
Tłumy na ulicach zaczynają się już w piątkowe wieczory. Po południu Anglicy zrzucają swoje służbowe uniformy i chwiejnym krokiem paradują po ulicach lub sterczą pod licznymi pubami. Zaczyna się weekend i w końcu trzeba to uczcić. Typowy Angol nie traci zbyt wiele czasu na gotowanie posiłków.
Kupić gotowe jest prościej i szybciej, tylko, że to gotowe żarcie jest ulepszone milionem ulepszaczy i dodatków. Ale to nie szkodzi, liczy się czas zyskany na spędzenie go z przyjaciółmi, czy z rodziną. Brytyjczycy uwielbiają pikniki, festiwale, parady. Popularne są tu Car Booty, czyli potoczne targi wczesno-niedzielne, gdzie ludzie wyprzedają za bezcen swój dobytek. Można tam kupić wszystko, począwszy od butów, walizki, drukarki, czy samochodu. Im wcześniej się dotrze na ów targ, tym większa szansa na lepsze fanty. Targi- Sunday’e zaczynają się bardzo wcześnie rano (6-7) i zlokalizowane zazwyczaj są na obrzeżach angielskich miast.
Jeśli ktoś zastanawia się co ja robię w Anglii to już odpowiadam. Jestem sezonowym sprzątaczem akademików. Praca ciężka, ale zarobki całkiem spoko. Gdyby nie wspaniali ludzie, którzy mnie otaczają, byłoby naprawdę ciężko. Ci wspaniali ludzie to współnosiciele niedoli sprzątania, inni cleanerzy, a wśród nich moi przyjaciele. Żeby sprzątać w Anglii zrezygnowałam z pracy w banku w Polsce. Oznajmiłam całej korporacji, że wybieram sprzątanie za lepsze pieniądze.
Chyba coś jest nie tak… ale czysta matematyka wygrywa - nawet przy niskim kursie funta opłaca się tu pracować. Zrzuciłam więc ładne wdzianko na rzecz zużytego, startego t-shirtu, w którym sprzątam. Razem mieszkamy, razem sprzątamy, razem się wzajemnie motywujemy i też narzekamy razem. Jest nas około 100 osób, w tym prawie wszyscy to studenci polskich uczelnie wyższych - przyszli prawnicy, lekarze, inżynierowie i nauczyciele. Śmiało powiem, że jesteśmy elitą intelektualną Polski.
Niech Polski rząd sobie to przemyśli.
Pracujemy od poniedziałku do piątku po 8 godzin. W weekendy biesiadujemy, wydajemy pieniądze i włóczymy po mieście, w którym akurat przyszło nam zamieszkać. W czasie mojego 8- tygodniowego okresu pracy przeprowadzałam się 6 razy. Wszystko zaczęło się Leeds, a teraz kończy się w moim ukochanym Nottingam. Po drodze było - Bedford, Loughborought, Sheffield. Podobało mi się bardzo w Loughborought. Mieszkaliśmy daleko od centrum miasta, ale wynagradzała to natura - nasz akademik był położony na ogromnym zielonym terenie, nieopodal boisk do uprawiania różnego rodzaju sportów. Przyjemnie było poćwiczyć fitness na zielonej trawce razem z dziewczynami moimi: Anią, Ewcią i Olą. Do sklepu szło się niemal 20 minut, wesoło w grupie. Najszybsza droga prowadziła przez wysoki mur, przez który najprościej było wdrapać się i skoczyć na drugą stronę. Pomagali chłopcy, podają swą męską, pomocną dłoń.
Bedford, to miasto zapadło mi w pamięć, ze względu na festiwal of Bedford, na którym znaleźliśmy się nieoczekiwanie przez przypadek. Tego wieczory miało już nas nie być w tym mieście. Spakowani, brudni, z wielkimi walizkami czekamy na autobus, który ma zawieźć nas do kolejnego miasta. Autobusu nie będzie, są za to lody. Kupili nas tanio! przekupili pysznymi lodami i puszką napoju gazowanego! Autobus będzie jutro w południe, mamy za to darmowy transport na festiwal bedfordowski i 10 funtów na głowę, by zaszaleć i wydać na jedzenie. Zgadzamy się. No w sumie nikt nie pyta, czy się zgadzamy, nie ma wyjścia, zostajemy i już.
Na festiwalu koncerty, fajerwerki, pijani angole i mnóstwo śmieci leżących na ogromnej polanie. W śmieciach chłopakom udaje się znaleźć kilkanaście nieotwartych puszek z piwem, których pijani Brytyjczycy nie zauważyli zanim chwiejnym krokiem udali się do domów.
fanty
Fanty, fanciki… dla każdego coś dobrego. Fant to znalezisko, może być nim puszka fasoli, gra planszowa czy też hulajnoga. Fant to coś co zostało po kimś w sprzątanym właśnie akademiku i to coś żal wyrzucić do kosza. Lepiej zabrać ze sobą i stać się szczęśliwym posiadaczem fanta.
Odkąd dowiedziałam się, że do zakamarków kanapy wpadają funty, zaczęłam czyścić kanapy.
Był piątek, wchodzimy do ostatniej kuchni, która została nam do posprzątania. Kuchnia czysta, cieszymy się. Otwieram lodówkę….. zapiera mi dech w piersiach….Aniaaa krzyczę. Nie wierzymy co widzimy! Otóż w lodówce, która jest bardzo czysta ( czysta= na cleara= wystarczy lekko przetrzeć płynem do mycia szyb) stoją niewinne, schłodzone!!! dwie butelki lambrini! Ale Bóg ma poczucie humoru, przecież to On zesłał kogoś kto tam to zostawił. Bóg chciał byśmy tego wieczoru odpoczęły i wyczilowały. Is good to share, więc alkohol poszedł do podziału i wielu mogło zasmakować trochę nieba.
Z nieposiadania praktycznie nic, urósł wielki sprzęt kuchenny, nasze kuchnie zostały wyposażone w szybkim tempie w różnego rodzaju akcesoria kuchenne. Czuje się szczególnie pobłogosławiona przez Boga, gdyż z Anną znajdowałyśmy ogromne ilości fantów, którymi z wielką radością dzieliłyśmy się z innymi.
How are you? Nie zdążysz nic odpowiedzieć, a Brytyjczyk już zapomina o co Cię pytał. Pytanie – jak się masz nie wymaga odpowiedzi. Mogłoby to brzmieć również tak- hihowareyou? To stwierdzenie przeciętny Brytyjczyk rzuca w ciągu jednego dnia wielokrotnie, nawet nie patrząc w stronę odbiorcy.
-Pytanko: Hihowareyou?
-Odpowiedź: hihowareyou?
Policja w Angli budzi szacun. Przeciwnie niż w Polsce nie trzeba się jej bać. Jest po to, by naprawdę Ci pomóc, a nie ścigać za przejście na czerwonym. A propo przejścia na czerwonym - ponoć nie da się tu za to otrzymać mandatu. Jedynie zaniepokojony policjant może uświadomić Cię, że to co robisz jest niebezpiecznie i w trosce o życie delikwenta poprosić by tak nie ryzykować następnym razem.
ale znalezisko!
Jest nadzieja na to, że quantaqua ( firma w której pracujemy) dorobi się kiedyś swojego hasła w encyklopedii. Ilość pojęć jakie zostały wykreowane w tej pracy wzrasta. Można powiedzieć, że istnieje jakiś mini język którymi posługują się my-cleanerzy. Czy normalny śmiertelnik wie co znaczy - snag? Czy może ops? Czy może Ted? Albo shirting? Kick box…. No wiedzą to tylko wtajemniczeni. A może w Polsce po prostu nikt nie czyści w pokoju skirtingów - czyli potocznie zwanych krawężników? Wciąż się nad tym zastanawiam, czy coś mnie ominęło, czy rzeczywiście grono haseł encyklopedii się wkrótce poszerzy, a sprzątanie krawężników stanie się udziałem ( lub niedolą) sprzątających w Polsce?
Mini słownik quantaqua:
-snag - poprawka
-ops - Operatives= zwykły sprzątacz
-Ted - czerwony płyn, używany do czyszczenia łazienek
-kick box - element szafki kuchennej, znajduje się tuż przy podłodze
-Step’s - schodki małe
Typowa angielska pogoda to deszcz i szaro buro dookoła. Jednak tego lata w Anglii nastało lato stulecia. Ponoć Angole sami się temu dziwią i mawiają między sobą
” it’s like beeing abroad”( jest jak będąc za granicą) - mając na myśli, ze tropiki to są w Anglii i nie trzeba nigdzie jechać.
Tajemnicze święto Bank Holiday wydaje się być ważnym, gdyż uwzględniają je nawet rozkłady jazdy autobusów. Bank Holiday to dzień wolny od pracy. Bank.. bo tego dnia nie pracują banki, a skoro banki nie pracują to wszystko inne nie może pracować. Podejrzewam, że święto to jest pretekstem, aby przedłużyć sobie weekend na zakończenie lata. Inny bank Holiday ma miejsce na zakończenie wiosny - przypadek?
Dlaczego jabłka w Anglii są takie drogie? Może większość przeznaczana jest na produkcję cydru, który cieszy się wielką popularnością wśród Brytyjczyków.
Jabłka, których w Polsce pod dostatkiem, w Anglii kusiły swoim blaskiem w supermarketach, jednak potrafiły kosztować nawet 3 funty za kilo i żal było by tyle wydawać! Czy tyle kosztował transport z Nowej Zelandii, z której pochodziły najczęściej? Byłoby taniej i bliżej importować je z Polski- stwierdzam ja, ale może nie mam racji. Qua Qua koniec.
Anglii zawdzięczam wiele-pozbyłam się tam resztek kompleksów. Roznegliżowane kobiety, o bardzo krągłych kształtach w kusych mini spódniczkach, zazwyczaj z dużym tatuażem na udzie pełnym celulitu to częsty widok. Tu, żeby założyć bluzkę z odkrytym brzuchem nie potrzeba mieć ładnego brzucha, wystarczy tylko trochę pewności siebie. Odnoszę wrażenie, że tu po prostu jest wolność w sposobie ubioru. Wolność większa niż chociażby w Polsce.
Oj sorry… słyszę niemal codziennie, gdy ktoś zachodzi mi drogę, czy szturchnie delikatnie łokciem. Usłyszeć przepraszam zdarzyło mi się w supermarkecie, gdy pewien osobnik zastanawiał się nad jakimś produktem lekko tarasując przejście alejki sklepowej. Przecież to ode mnie powinno było paść słowo przepraszam…tymczasem było odwrotnie. Co za uprzejmość!
Kierowcy autobusów, których spotkałam byli przemili, uprzejmi i szerokim uśmiechem witali przy wejściu do autobusu. Powód według mnie jest banalny: po prostu płacą im dobrze i są zadowoleni. Chodzi o pieniądze, ludzie w Anglii nawet zarabiając najniższą krajową żyją spokojnie i stać ich na wiele, stąd też są bardziej zrelaksowani.
Tłumy na ulicach zaczynają się już w piątkowe wieczory. Po południu Anglicy zrzucają swoje służbowe uniformy i chwiejnym krokiem paradują po ulicach lub sterczą pod licznymi pubami. Zaczyna się weekend i w końcu trzeba to uczcić. Typowy Angol nie traci zbyt wiele czasu na gotowanie posiłków.
Kupić gotowe jest prościej i szybciej, tylko, że to gotowe żarcie jest ulepszone milionem ulepszaczy i dodatków. Ale to nie szkodzi, liczy się czas zyskany na spędzenie go z przyjaciółmi, czy z rodziną. Brytyjczycy uwielbiają pikniki, festiwale, parady. Popularne są tu Car Booty, czyli potoczne targi wczesno-niedzielne, gdzie ludzie wyprzedają za bezcen swój dobytek. Można tam kupić wszystko, począwszy od butów, walizki, drukarki, czy samochodu. Im wcześniej się dotrze na ów targ, tym większa szansa na lepsze fanty. Targi- Sunday’e zaczynają się bardzo wcześnie rano (6-7) i zlokalizowane zazwyczaj są na obrzeżach angielskich miast.
Kupić gotowe jest prościej i szybciej, tylko, że to gotowe żarcie jest ulepszone milionem ulepszaczy i dodatków. Ale to nie szkodzi, liczy się czas zyskany na spędzenie go z przyjaciółmi, czy z rodziną. Brytyjczycy uwielbiają pikniki, festiwale, parady. Popularne są tu Car Booty, czyli potoczne targi wczesno-niedzielne, gdzie ludzie wyprzedają za bezcen swój dobytek. Można tam kupić wszystko, począwszy od butów, walizki, drukarki, czy samochodu. Im wcześniej się dotrze na ów targ, tym większa szansa na lepsze fanty. Targi- Sunday’e zaczynają się bardzo wcześnie rano (6-7) i zlokalizowane zazwyczaj są na obrzeżach angielskich miast.
Jeśli ktoś zastanawia się co ja robię w Anglii to już odpowiadam. Jestem sezonowym sprzątaczem akademików. Praca ciężka, ale zarobki całkiem spoko. Gdyby nie wspaniali ludzie, którzy mnie otaczają, byłoby naprawdę ciężko. Ci wspaniali ludzie to współnosiciele niedoli sprzątania, inni cleanerzy, a wśród nich moi przyjaciele. Żeby sprzątać w Anglii zrezygnowałam z pracy w banku w Polsce. Oznajmiłam całej korporacji, że wybieram sprzątanie za lepsze pieniądze.
Chyba coś jest nie tak… ale czysta matematyka wygrywa - nawet przy niskim kursie funta opłaca się tu pracować. Zrzuciłam więc ładne wdzianko na rzecz zużytego, startego t-shirtu, w którym sprzątam. Razem mieszkamy, razem sprzątamy, razem się wzajemnie motywujemy i też narzekamy razem. Jest nas około 100 osób, w tym prawie wszyscy to studenci polskich uczelnie wyższych - przyszli prawnicy, lekarze, inżynierowie i nauczyciele. Śmiało powiem, że jesteśmy elitą intelektualną Polski.
Niech Polski rząd sobie to przemyśli.
Niech Polski rząd sobie to przemyśli.
Pracujemy od poniedziałku do piątku po 8 godzin. W weekendy biesiadujemy, wydajemy pieniądze i włóczymy po mieście, w którym akurat przyszło nam zamieszkać. W czasie mojego 8- tygodniowego okresu pracy przeprowadzałam się 6 razy. Wszystko zaczęło się Leeds, a teraz kończy się w moim ukochanym Nottingam. Po drodze było - Bedford, Loughborought, Sheffield. Podobało mi się bardzo w Loughborought. Mieszkaliśmy daleko od centrum miasta, ale wynagradzała to natura - nasz akademik był położony na ogromnym zielonym terenie, nieopodal boisk do uprawiania różnego rodzaju sportów. Przyjemnie było poćwiczyć fitness na zielonej trawce razem z dziewczynami moimi: Anią, Ewcią i Olą. Do sklepu szło się niemal 20 minut, wesoło w grupie. Najszybsza droga prowadziła przez wysoki mur, przez który najprościej było wdrapać się i skoczyć na drugą stronę. Pomagali chłopcy, podają swą męską, pomocną dłoń.
fanty |
Odkąd dowiedziałam się, że do zakamarków kanapy wpadają funty, zaczęłam czyścić kanapy.
Był piątek, wchodzimy do ostatniej kuchni, która została nam do posprzątania. Kuchnia czysta, cieszymy się. Otwieram lodówkę….. zapiera mi dech w piersiach….Aniaaa krzyczę. Nie wierzymy co widzimy! Otóż w lodówce, która jest bardzo czysta ( czysta= na cleara= wystarczy lekko przetrzeć płynem do mycia szyb) stoją niewinne, schłodzone!!! dwie butelki lambrini! Ale Bóg ma poczucie humoru, przecież to On zesłał kogoś kto tam to zostawił. Bóg chciał byśmy tego wieczoru odpoczęły i wyczilowały. Is good to share, więc alkohol poszedł do podziału i wielu mogło zasmakować trochę nieba.
Z nieposiadania praktycznie nic, urósł wielki sprzęt kuchenny, nasze kuchnie zostały wyposażone w szybkim tempie w różnego rodzaju akcesoria kuchenne. Czuje się szczególnie pobłogosławiona przez Boga, gdyż z Anną znajdowałyśmy ogromne ilości fantów, którymi z wielką radością dzieliłyśmy się z innymi.
Policja w Angli budzi szacun. Przeciwnie niż w Polsce nie trzeba się jej bać. Jest po to, by naprawdę Ci pomóc, a nie ścigać za przejście na czerwonym. A propo przejścia na czerwonym - ponoć nie da się tu za to otrzymać mandatu. Jedynie zaniepokojony policjant może uświadomić Cię, że to co robisz jest niebezpiecznie i w trosce o życie delikwenta poprosić by tak nie ryzykować następnym razem.
ale znalezisko! |
Mini słownik quantaqua:
-snag - poprawka
-ops - Operatives= zwykły sprzątacz
-Ted - czerwony płyn, używany do czyszczenia łazienek
-kick box - element szafki kuchennej, znajduje się tuż przy podłodze
-Step’s - schodki małe
Typowa angielska pogoda to deszcz i szaro buro dookoła. Jednak tego lata w Anglii nastało lato stulecia. Ponoć Angole sami się temu dziwią i mawiają między sobą
” it’s like beeing abroad”( jest jak będąc za granicą) - mając na myśli, ze tropiki to są w Anglii i nie trzeba nigdzie jechać.
Tajemnicze święto Bank Holiday wydaje się być ważnym, gdyż uwzględniają je nawet rozkłady jazdy autobusów. Bank Holiday to dzień wolny od pracy. Bank.. bo tego dnia nie pracują banki, a skoro banki nie pracują to wszystko inne nie może pracować. Podejrzewam, że święto to jest pretekstem, aby przedłużyć sobie weekend na zakończenie lata. Inny bank Holiday ma miejsce na zakończenie wiosny - przypadek?
Dlaczego jabłka w Anglii są takie drogie? Może większość przeznaczana jest na produkcję cydru, który cieszy się wielką popularnością wśród Brytyjczyków.
Jabłka, których w Polsce pod dostatkiem, w Anglii kusiły swoim blaskiem w supermarketach, jednak potrafiły kosztować nawet 3 funty za kilo i żal było by tyle wydawać! Czy tyle kosztował transport z Nowej Zelandii, z której pochodziły najczęściej? Byłoby taniej i bliżej importować je z Polski- stwierdzam ja, ale może nie mam racji. Qua Qua koniec.
Jabłka, których w Polsce pod dostatkiem, w Anglii kusiły swoim blaskiem w supermarketach, jednak potrafiły kosztować nawet 3 funty za kilo i żal było by tyle wydawać! Czy tyle kosztował transport z Nowej Zelandii, z której pochodziły najczęściej? Byłoby taniej i bliżej importować je z Polski- stwierdzam ja, ale może nie mam racji. Qua Qua koniec.
Komentarze
Prześlij komentarz