Białoruś, czyli wyjazd egzotyczny...
Białoruś,
ach ta Białoruś! Co za kraj tak bliski, a jednocześnie tak daleki, tak zimny, a
jednocześnie tak egzotyczny. 10 dni spędzonych za „żelazną kurtyną” sobie zapamiętam. Problemy zaczynają się już przy ubieganiu
się o wizę do kraju ziemniaków. Aby dostać wizę, po pierwsze, trzeba odczekać
swoje w kolejce w ambasadzie,
nadenerwować się tam, a potem przedstawić cały komplet dokumentów
wymaganych do wizy (m.in. zaproszenie
do kraju, specjalne ubezpieczenie, szczegółowe informacje na temat pobytu). Ciężko sprostać tym wymaganiom, toteż w
kraju ziemniaków nie zauważyłam wielu turystów. Zastanawia mnie, dlaczego ten kraj robi wszystko, by zniechęcić turystów do odwiedzenia go i zostawienia w nim swoich pieniędzy.
|
MIŃSK- CENTRUM |
|
zgadnij co to |
Lecimy do Mińska - Łukasz, Adrian, Paweł i ja. Lecimy linią białoruską Belavia. Na pokładzie, tuż po starcie dostajemy cukierki na zachętę. Wydają się być
zapowiedzią czegoś więcej....jednak dostajemy jedynie szklankę wody do picia.
Przy lądowaniu strasznie trzęsie,
zdecydowanie bardziej niż w tanich liniach lotniczych. No cóż....jednak dobrze, że wylądowaliśmy Pędzimy więc na pociąg do Mołodeczno - miejsca gdzie odbywać się będzie nasz projekt: "Culture Renaissance". Mołodeczno oddalone jest zaledwie 70 kilometrów od stolicy, jednak pociąg
opieszale porusza się po szynach i droga zajmuję mu aż dwie godziny! Na stacji oczekuje nas
Stefan i Kelly. Stefan to boss projektu, a Kelly jego prawa ręka.
Niewiarygodne, to właśnie ten Stefan, z którym
mailowałam przed przyjazdem....wyobrażałam sobie go zupełnie inaczej. Młody,
szeroko uśmiechający się szczerze chłopak, w obcisłych rurkach i gejowskiej
kurtce, z pasem blond włosów na głowie to on - nasz Stefan, boss, kompan do
zabawy i trener.
|
W BIAŁORUSKIM POJEŹDZIE |
Nasz projekt dotyczy kultury, folkloru i tradycji. Pracujemy w międzynarodowym towarzystwie. Wśród nas reprezentanci krajów: Polski Białorusi, Rosji, Estonii i Azerbejdżanu. Zabrakło Francji, która zwyczajnie nie
dojechała... Ktoś z francuzów się
rozchorował, więc reszta zdecydowała, że też nie przyjeżdża. Nie ma jednego - nie
ma zabawy. Podejrzewa się, że Francuzi
sprawdzili warunki mieszkaniowe panujące w koledżu i przerażeni wykręcili się z
przyjazdu.
|
reprezentanci Azerbejdżanu |
|
polish team |
Muszę wspomnieć, że nasz lot Warszawa – Mińsk trwał zaledwie 1.10 h, a
całość podróży zamknęła się w około 7 godzinach. Natomiast reprezentantki Rosji
podróżowały 24 godziny. Tyle potrzeba na pokonanie odcinka Mińsk- Kazań. Dobrze, że mieszkają w miarę bliskiej Rosji. Tak, jak podejrzewałam, językiem nieformalnym projektu jest rosyjski. Większość osób zna rosyjski i w tym języku
jest nam najłatwiej komunikować się. Jednak oficjalnie, podczas posiedzeń rozmawiamy
po angielsku. Rosyjski króluje, kto nie zna ten traci. Zawsze można skorzystać
jednak z zasady BORA BORA (gdy ktoś rozmawia między sobą w niezrozumiałym języku - po
powiedzeniu BORA BORA osoby te muszą przejść na angielski i włączyć daną osobę
do konwersacji). Nocą docieramy do miejsca projektu - koledżu
muzycznego. Zmarzniętych, bo przecież zimno na tej Białorusi...Kelly i Stefan zapraszają do siebie, do
ich apartamentu (jako jedyni mają swoją toaletę)na herbatę, oferują też przekąski - rosyjskie chipsy krewetkowe
i krabowe. Rozpoczyna się dyskusja kto ma zostać liderem polskiego teamu, ja nie wyrywam się, aby szefować, bo nie czuję się w pełni sił zdrowotnych.
Opuszczam posiedzenie i udaję się w poszukiwaniu toalety. Odkrywam to miejsce..... to straszne miejsce.....AAAA....toaletę w stylu arabskim! czyli
dziurę w podłodze... Nie wierzę, to chyba jakiś żart! no to nie może być prawda!
Jednak tak właśnie jest. Z prysznica
też nie można skorzystać. O tej porze jest już zamknięty. Od 23 do 6 rano NIE
RABOTAJET!. Kolejnego dnia rano OPERACJA PRYSZNIC, a konkretnie wyprawa pod
prysznic, gdyż najpierw trzeba iść do recepcji po klucz i potem zejść do
piwnicy..... Tu na Białorusi chyba ludzie się tak siebie nie wstydzą, gdyż
prysznice pozostają bez zasłonek..... Co za problem powiesić zasłonkę? Ale
widocznie tu nawet pod prysznicem nikt nie może nić ukryć, ani mieć przed sobą
tajemnic. Dobrze, że chociaż jest
podział na prysznice damskie i męskie J W
poniedziałki prysznic jest zamknięty, jednak nas, obcokrajowców potraktowano
prawdziwie po królewsku i udostępniono prysznic w poniedziałki. SPASIBA
BOLSZOJE:)
Zaczynamy projekt ”Culture renaissance” - o
kulturze, folklorze i tradycji. Będzie artystycznie! I DZIEŃ: to czas integracji wszystkich
narodów zebranych na projekcie.
|
Posiedzenie czwartkowe |
Przedstawiamy
się, ludzie spisują na małych karteczkach swoje obawy związane z projektem, swoje oczekiwania i super umiejętności, którymi mogą się podzielić.
Któryś z Azerów podzielił się, że boi się tylko Boga….(Allaha). Oczywiście przechwyciłam pałeczkę i odpowiedziałam
tak samo - boję się tylko Boga. A więc POLSKA- AZERBEJDŻAN 1:1. !!!
Pierwszego dnia ustalamy także zasady
panujące na projekcie, czego nie wolno, a co wolno.....Inwigilacja musi być! Za nieprzestrzeganie zasad należy
wylosować karteczkę z „panishment box”. Kary bywają bolesne, może to być: 50, 100 pompek, pocałowanie recepcjonistki,
wypisanie na twarzy czegoś bardzo brzydkiego i chodzenie z tym cały dzień, zatańczenie przed wszystkimi, zaśpiewanie lub też posprzątanie pokoju danej osoby, czy zrobienie dla niej herbaty. Jak to pierwszego dnia, każdy się jeszcze
każdego wstydzi i nie pokazuje swojego prawdziwego oblicza. Lody przełamuje
wyjście do pubu Mary Rose dnia drugiego.
|
Mary Rose pub |
Akurat tego dnia w pubie ma miejsce
świętowanie dnia świętego Patryka i witają nas rozwrzeszczani Białorusini z pomazanymi na zielono twarzami. Pub Rosy
Mare to miejsce gdzie można złapać internet. Nie każdemu się to udaje, ale
warto próbować. Innym sposobem, aby stać się szczęśliwym posiadaczem internetu na
Białorusi jest kupienie sobie karty sim z mega wolnym internetem 3 giga. Udaliśmy się więc do specjalnego sklepu,
gdzie takie karty sprzedają. Karty sprzedawane są tylko za okazaniem paszportu.... Kosz 40 tysięcy białoruskich rubli. Z moją kartą było coś nie tak, nie dało się
skonfigurować jej z telefonem i dlatego przez cały projekt cierpiałam na brak prywatnego internetu. Z siecią łączyłam się, gdy udało mi się kogoś namówić, aby mi udostępnił. Chłopcy projektowi próbowali mi pomóc zintegrować
kartę sim z telefonem, ale bez skutku.
Tak więc pozostawałam bez internetu. Udałam się do salonu z reklamacją, wydano
mi nową kartę, która jednak też nie pracowała. Dopiero ostatniego dnia, gdy
projekt się zakończył wreszcie jakiś pan
sprzedawca kart sim uruchomił internet w moim telefonie. Lepiej późno niż
wcale....haha. Ale wcale mi nie było do śmiechu.
10 tysięcy za wodę, dwa tysiące batonik,
300 tysięcy.....milion, 20 milionów itp.....Taka waluta- rubel białoruski. Co za inflacja!! Pieniądze
nie domykały się nam w portfelach. Dajesz jeden banknot, dostajesz 15,
potem dajesz jeden z tych piętnastu banknotów, dostajesz kolejne
kilkanaście. Im więcej pieniędzy wydajesz, tym więcej ich przybywa. Na Białorusi jest zdecydowanie taniej niż w
Polsce. Na wszystko było mnie stać. W restauracji nikt nie patrzył na ceny. W Mińsku oczywiście ceny są dużo wyższe niż w
innych miastach. W końcu stolica. Mińsk to miasto idealnie czyste, ciężko
znaleźć tam papierek na ulicy, czy spotkać bezdomnego. Mińsk miasto wizytówka.
|
WIDOK Z BIBLIOTEKI NARODOWEJ/ 23 PIĘTRO/ MIŃSK |
Mit, który muszę obalić - na Białorusi są
mcdonaldy! W samym centrum Mińska jest
ich kilka. W stolicy można znaleźć także sieciówki sklepów, wciąż małą liczbę,
ale jednak są. Białoruś goni Europe, powoli ale grunt, że goni.
Na
Białorusi są także ławki i można spacerować grupami w miejscach publicznych. Rzeczą zaskakującą jest jednak to, że turyści
na Białorusi muszą mieć przy sobie paszport! Milicja może wylegitymować na każdym kroku. W
przypadku braku paszportu turystę spotykają problemy. Nie wiem jakie problemy,
w każdy razie jakieś problemy. Białoruś rządzi się swoimi prawami - jednym z nich jest niepojęty dla mnie obowiązek tymczasowego zameldowania się w tym kraju. A mianowicie w przypadku przebywania na Białorusi dłużej niż
5 dni trzeba się zameldować a urzędzie! Aby tego dokonać należy udać się do urzędu migracyjnego, złożyć paszport,
kolejnego dnia wrócić..... odczekać swoje w kolejce....,wejść do gabinetu pojedynczo, uzyskać pieczątki, stempelki i TADAM! - jest
się zameldowanym na Białorusi :)To pokazuje po raz kolejny, jak to władza lubi
wszystko kontrolować.
Meldunek jest bardzo ważny - za niezameldowanie się grożą poważne konsekwencję, m. im deportacja. Z braku wiedzy koledzy z Azerbejdżanu spóźnili się z zameldowaniem swojego pobytu w Mińsku tylko o 1 dzień
|
DEPORTOWANI |
i w konsekwencji zostali
deportowani do Azerbejdżanu....NIE ŻARTUJĘ, SERIO. Alternatywą dla nich było zapłacenie po 200 dolarów kary
każdy, jednak wybrali deportacje i
dwuletni zakaz powrotu na Białoruś. Też bym wybrała deportacje. Na nic nie zdały się tłumaczenia, że nie byli
poinformowani, że biedni nie wiedzieli... że nie chcieli i że przepraszają.... i że się nie powtórzy.. itp....Konsul okazał się bezwzględny
i oznajmił, albo kasa albo wypad. Wypad
okazał się korzystniejszy. W urzędzie koledzy Azerowie spędzili koczując w sumie 20 godzin w ciągu dwóch dni.
Wycieczka
po meldunek okazała się ciekawym doświadczeniem. Całą zgrają udaliśmy się do urzędu migracyjnego w miejscu tymczasowego
pobytu Mołodeczno. My
Polacy, Estończycy i Azerowie. Duszno, ścisk na korytarzu, czekamy....nudzimy się, kolejka się nie posuwa...nuda,...zaczynamy grać w łapki przy stole na korytarzu.
|
W URZĘDZIE MIGRACYJNYM/ W OCZEKIWANIU NA MELDUNEK |
Musieliśmy zachowywać się nadzwyczajnie i być może za głośno, gdyż jedna z pan oczekujących w kolejce pokręciła głową na nasze zachowanie i powiedziała, że nie mamy powodu, żeby się tak
cieszyć z byle czego. Ludzie na Białorusi są wewnętrznie smutni, wydają się być
przesiąknięci komunizmem, jakby zastraszeni?....(mhmm ale prze kogo?). Mówię tutaj zdecydowanie bardziej o
starszym pokoleniu. Ludzie młodzi są inni, nieufni, jednak uśmiechają się
i bardziej cieszą życiem. Być może jest
tak dlatego, że mają przed sobą całe życie, a starsze pokolenie momentami
bolesną przeszłość....?
Teraz trochę informacji o jedzeniu
|
ŚNIADANIE/ HOT-DOGI |
- stołujemy
się w stołówce. Jedzenie serwują nam
ubrane w białe czepki i fartuchy panie kucharki. Ziemniak to zdecydowanie
ulubiony składnik diety białoruskiej. Już na śniadanie witają nas ziemniaki.
Ziemniaki pod każdą postacią, w przypadku śniadania ukryte są w bułce. Na obiad
jako pure, na kolacje odgrzewane pure. Dieta białoruska jest bardzo tłusta i ciężkostrawna, wszystko smażone na głębokim
oleju. Obowiązkowo do prawie każdego
posiłku dostajemy batonik (wart aż 2000 rubli). Panie kucharki narzekają, że muszę zostawać po pracy, żeby obsłużyć naszą kolację, o godzinie 7 wieczorem. Stefan przeorganizował plan naszych zajęć-kolacja będzie o 6 stej i panie
kucharki mogły wcześniej chodzić do domu. Jako jedyna nie jem mięsa. Panie kucharki
nieźle muszą się nagimnastykować, aby sprostać moim potrzebom. Patrzą na mnie z
politowaniem, ze współczuciem... OO co za biedna dziewczynka, która nie je mięsa... ojojoj.....Natomiast ja nie narzekam. Kiedy pozostali resztkami dobrej woli zjadają
po raz kolejny na śniadanie bułki z ziemniakami, czy dżemem - ja dostaję jajka
sadzone i prawdziwy rarytas jak na ów stołówkę - jabłko! -Wyczuwam na sobie zazdrosne spojrzenia. Odtąd niektóre
osoby chcą przejść na wegetarianizm.
Kto będzie liderem polaków? No wybrano
mnie, chociaż wcale się to tego nie pchałam. Po prostu nasze polskie chłopaki oświadczyli mi, że metodą demokratyczną wybrano mnie
liderem polskiego teamu. Bycie liderem to więcej roboty i
odpowiedzialności. Biurokracja potrafi spędzić sen z powiek. Musiałam zebrać od
wszystkich wszelkie dokumenty podróżnicze i rozliczyć je ze Stefanem. Rozliczyć
się z każdego małego listka papieru, począwszy od biletu na pociąg za 13
tysięcy do samolotu za 600 złotych( ileś milionów białoruskich rubli). Spotkań liderów nie było za wiele, sprawy
omawialiśmy na bieżąco. W pokoju zamieszkałam z polką Agatą i dwoma Rosjankami z Tatarstanu
– z Gizel i Raila. Rozmawiałyśmy w większości po rosyjsku, podobał im się mój
akcent (podobno mówię po rosyjski z włoskim akcentem). No nie może być J Naprzeciwko zamieszkali Azerowie, aż
siedmiu - polowali i
palili szisze. Palili oczywiście nocą i to po kryjomu, gdyż nie wolno w naszym
akademiku palić niczego absolutnie. Generalnie dużo rzeczy w naszym koledżu robić nie wolno było.
|
secret party |
Lista rzeczy zakazanych m.in.:
=palenie=picie=hałas po 22. Niestety zakazy są tu na nic. Ludzie i tak po
powrocie z pubu około drugiej w nocy zbierali się na tajnych secret party w
pokojach. Jeden raz przyszła pani z recepcji i zapytała - ”wzywać milicję czy się
rozejdziecie?”- rozeszliśmy się grzecznie na chwilę, aby potem znowu zebrać się w innym pokoju....Czy się tego chce
czy nie, to i tak uczestniczy się w secret party. Ludzie kręcą się, wchodzą do
pokoju, czują się jak u siebie. Bywa też tak, że człowiek chce się zdrzemnąć, a
tu wparowuje cała zgraja i urządza sobie próbę jakiejś scenki czy to tańca. Trzeba
poczekać, aż wszyscy sobie pójdą albo poczekać do rana. Białoruś sprawia na mnie wrażenie kraju za
betonowym murem - jakby czas zatrzymał się tu w miejscu jakieś 20 lat temu.
Zabudowa szczególnie w Mołodeczno przypomina mi czasy mojego dzieciństwa. Obok
obdartych bloków widnieją obdrapane
trzepaki, gdzie nie gdzie chatka drewniana, którą zbudowano pewnie wcześniej, niż bloki i tak oto uchowała się po czasy dzisiejsze. W centrum Mołodeczno pomnik Lenina, któremu w tym kraju wciąż oddaje się chwałę.2O marca rano....bardzo wcześnie rano, coś koło 7...śnieg chrupię pod nogami, a my niemal ślizgając się po
lodzie maszerujemy na dworzec pociągowy. Wyruszamy na
wycieczkę do Mińska. Dziś są moje urodziny:) Panie kucharki przygotowały nam
wyprawkę - na śniadanie batonik, a na lunch wafelki plus coca cola....Nie dowierzam
co widzę, ale to zawsze coś na ząb. Może obce jest im pojęcie kanapki? W pociągu czas
zlatuje nam na rozmowach. Jedziemy starym, radzieckim pociągiem. Pociąg
staje co chwilę, wtedy do przedziału wchodzą ubrane w radzieckie futrzane czapki
konduktorki. Sprawdzają bilety, przedziurawiając każdy. Każdy bilet wart 13
tysięcy rubli, czyli coś około pół euro. Do przedziału wparowuje także
młodzieniec dający koncert. Staje na środku i zaczyna śpiewać. Do koszulki ma
przyklejony mikrofon, przy jego boku znajduje się nagłaśniacz. Ludziom
się podoba, wrzucają mu chętnie parę groszy. W przedziale pojawia się także sprzedawca
gazet, robię mu zdjęcie, co po jakimś czasie zauważa.... robi burę i powołuje się na prawo, że mi nie wolno. Kasuje na
jego oczach zdjęcie, bo nie robić sobie problemów. Docieramy do stolicy, jest mroźno, lecz świeci słońce. W Mińsku piję wreszcie normalną kawę z ekspresu:) Tak
ciężko o kawę w naszym akademiku. W koledżu serwowali tylko nescafe trzy w jednym. W stolicy zostajemy podzieleni na międzynarodowe grupy. Gramy w City Bingo. Zadania do wykonania, m.in. mamy nagrać siebie biegających wokół jakiegoś tam pomnika, zrobić
zdjęcie z 5 zwierzętami, z kwiatami, pocałować kogoś lokalnego, itp...wszystko
udokumentowane, aby później zaprezentować nasze wyniki i wyłonić zwycięzcę.
|
niespodzianka |
Na projekcie w Mołodeczno spędziłam
jedne z najlepszych urodzin w moim życiu. Zostałam zaskoczona. Wszystko było uknute od początku. A więc wychodzę spod
prysznica w miejscami mokrym dresie, dziurawej skarpetce, klapkach i
mokrych włosach. Podążam na drugie piętro do pokoju, tam zamknięte...
Polka Karolina ciągnie mnie do activity roomu ( miejsce gdzie zgromadzamy się
na sesje), bym coś zobaczyła. Idę, bo nie mam wyboru, a zresztą i tak nie
mam klucza. Wchodzę….ciemno, gra pianino…. zapala się światło, wszyscy na
baczność z bananem na ustach. Słyszę sto lat po polsku, rosyjsku, estońsku
i azersku...wzruszam się. Podbiega polak, wręcza piękne czerwone róże. Teraz kolej na zdmuchnięcie świeczki na urodzinowych tortach.
Dostaję też bombonierkę oraz kartkę z życzeniami i podpisami wszystkich, łzy ciekną ze wzruszenia. Nie dość, że wyglądam jak obraz nędzy i rozpaczy, to
jeszcze nie mogę opanować wzruszenia. Na dobawkę, Azerowie sadzają mnie na
krzesełku i dwadzieścia cztery razy podrzucają do góry. Wielka
radość, emocje, zaskoczenie…. przytulam każdego i dziękuję za niespodziankę.
Dostaję piękne, drewniane maleńkie figurki z republiki Czuwaszja, zestaw
pocztówek i batona estońskiego. Tyle radości, tyle wspaniałych prezentów,
tyle serca. Po ceremonii moich urodzin, udaje się doprowadzić siebie do
porządku, zakładam sukienkę i wychodzimy do pubu Mary Rose. A tam nawet piwo
mam gratis! Jak wygląda mój dzień na Białorusi? Wstaje,
a w sumie nasz pokój wstaję o 9 tej. Jeden się budzi - to i wszyscy. o 9:50 wchodzę do stołówki, o 10 w activity roomie zaczyna się pierwsza sesja
zajęć i trwa do 13. Spóźnialskich muszą odnaleźć team leaderzy i czeka na nich
kara. Polskiemu teamowi nie muszę prawić
kazań - grzeczni pojawiają się prawie zawsze na czas. Spotkanie rozpoczynamy
od energizera, czyli zadania, które ma
nas rozgrzać do pracy. Zazwyczaj są to zabawy ruchowe, które pomagają w integracji. Uwaga! Ten projekt to nie tylko tańce,
zabawa i swawole. Wcale nie!
|
POLSKI TEAM PREZENTUJE... |
Pracujemy ciężko, przeważnie w grupach. Praca trwa do 13, wtedy
następuje przerwa na lunch i teoretycznie czas wolny jest do 15 stej -wówczas rusza druga sesja. W rzeczywistości czasu wolnego nie ma. Szybko po lunchu
wracamy do pracy w grupach - do pracy nad układami tanecznymi, do rysowania,
prób śpiewu, przygotowań scenek
teatralnych. Druga sesja odbywa się od 15-18 stej,
następnie kolacja i znowu czas wolny,
czyli praca nad zadaniami. Czasu wolnego nie mamy. Każdą wolną chwilę
wykorzystujemy by dopracować jakieś zadanie. Kilka zadań nad którymi pracowaliśmy.v
stworzyć, narysować i odegrać jedną wspólną
bajką (wykorzystać postacie bajkowe z naszych krajów i stworzyć nową bajkę). Z
polski wypożyczyliśmy królewnę śnieżkę). Dużo radości sprawiło nam odegranie
stworzonych historii.
|
KOMIKS |
Inne zadania:
- przedstawić za pomocą ruchu i muzyki
kulturę danego kraju. Przy tym zadaniu pracowaliśmy w narodowych grupach.
|
ROSYJSKIE TAŃCE |
- Zabawa fotografią - wykreować bajkę z
morałem, stworzyć komiks i udokumentować za pomocą zdjęć przebieg akcji. A więc
znowu graliśmy.
|
bajka z morałem/ PIG AND COW |
- Za pomocą malarstwa, rysunku przedstawić
kulturę krajów. Polski team narysował mapę Polski i zaznaczył na jej powierzchni charakterystyczne punkty
kulturowe.
|
MAPA KULTUROWA POLSKI |
Pełnym wyzwań zadaniem było stworzenie układu tanacznego złożonego z tańców charakterystycznych w naszych krajach. Praca odbywała się w międzynarodowej grupie.
Polską częścią układu był krakowiak, nauczycielem krakowiaka ja. Oczywiście zatańczyliśmy wszystkie tańce
do jednej muzyki, więc wyszło zabawnie. Przygotowując pot kapał mi z czoła. O 21 ruszają wieczory kulturowe wybranego państwa. Dany naród prezentuje swój kraj, swoją kulturę, w tym tańce i piosenki. My Polacy wchodzimy polonezem. "Poloneza czas zacząć"- słowa te łamaną polszczyzną wypowiada Stefan. Jest patetycznie, nasi polscy chłopcy ubrani lepiej niż zwykle, odświętnie. Prezentujemy slajdy i filmiki pokazujące nasz kraj. Na koniec znęcamy się jeszcze łamańcami językowymi (np. w czasie suszy szosa sucha). Kto przeczyta i ładnie wymówi tego czeka mała nagroda. Po
wieczorach kulturowych chwila przerwy i o 23 ruszamy do pubu. Czekamy na wszystkich,
zbieramy się do wyjścia wszyscy razem, gdyż o tej godzinie wchodzić i wychodzić z koledżu można
tylko w zorganizowanych grupach i oczywiście za podaniem powodu wyjścia i
wskazaniem miejsca dokąd się udajemy. Pani portierka nie będzie przecież dwa
razy podnosić się z kanapy spod telewizora i otwierać więcej niż razy drzwi
budynku. Białoruś uważam za jeden z
najciekawszych krajów które odwiedziłam. Choć kraj tak bliski - tak egzotyczny, choć
tak tani - tak drogi. Choć tak biedny - tak odstraszający turystów....
CIĄG DALSZY NASTĄPI...
Komentarze
Prześlij komentarz