Białoruś, czyli wyjazd egzotyczny

Białoruś, czyli wyjazd egzotyczny...

 Białoruś, ach ta Białoruś! Co za kraj tak bliski, a jednocześnie tak daleki, tak zimny, a jednocześnie tak egzotyczny. 10 dni spędzonych za „żelazną kurtyną” sobie zapamiętam. Problemy zaczynają się już przy ubieganiu się o wizę do kraju ziemniaków. Aby dostać wizę, po pierwsze, trzeba odczekać swoje w kolejce w ambasadzie, nadenerwować się tam, a potem przedstawić cały komplet dokumentów wymaganych do wizy (m.in. zaproszenie do kraju, specjalne ubezpieczenie, szczegółowe informacje na temat pobytu). Ciężko sprostać tym wymaganiom, toteż w kraju ziemniaków nie zauważyłam wielu turystów. Zastanawia mnie, dlaczego ten kraj robi wszystko, by zniechęcić turystów do odwiedzenia go i zostawienia w nim swoich pieniędzy.


MIŃSK- CENTRUM 
zgadnij co to












Lecimy do Mińska - Łukasz, Adrian, Paweł i ja. Lecimy linią białoruską Belavia. Na pokładzie, tuż po starcie dostajemy cukierki na zachętę. Wydają się być zapowiedzią czegoś więcej....jednak dostajemy jedynie szklankę wody do picia. Przy lądowaniu strasznie trzęsie,  zdecydowanie bardziej niż w tanich liniach lotniczych. No cóż....jednak dobrze, że wylądowaliśmy Pędzimy więc na pociąg do Mołodeczno - miejsca gdzie odbywać się będzie nasz projekt: "Culture Renaissance". Mołodeczno oddalone jest zaledwie 70 kilometrów od stolicy, jednak pociąg opieszale porusza się po szynach i droga zajmuję mu aż dwie godziny! Na stacji oczekuje nas Stefan i Kelly. Stefan to boss projektu, a Kelly jego prawa ręka. Niewiarygodne, to właśnie ten Stefan, z którym mailowałam przed przyjazdem....wyobrażałam sobie go zupełnie inaczej. Młody, szeroko uśmiechający się szczerze chłopak, w obcisłych rurkach i gejowskiej kurtce, z pasem blond włosów na głowie to on - nasz Stefan, boss, kompan do zabawy i trener.

W BIAŁORUSKIM POJEŹDZIE

Nasz projekt dotyczy kultury, folkloru i tradycji. Pracujemy w międzynarodowym towarzystwie. Wśród nas reprezentanci krajów: Polski Białorusi, Rosji, Estonii i Azerbejdżanu. Zabrakło Francji, która zwyczajnie nie dojechała... Ktoś z francuzów się rozchorował, więc reszta zdecydowała, że też nie przyjeżdża. Nie ma jednego - nie ma zabawy. Podejrzewa się, że Francuzi sprawdzili warunki mieszkaniowe panujące w koledżu i przerażeni wykręcili się z przyjazdu.
reprezentanci Azerbejdżanu
polish team

 Muszę wspomnieć, że nasz lot Warszawa – Mińsk trwał zaledwie 1.10 h, a całość podróży zamknęła się w około 7 godzinach. Natomiast reprezentantki Rosji podróżowały 24 godziny. Tyle potrzeba na pokonanie odcinka Mińsk- Kazań. Dobrze, że mieszkają w miarę bliskiej Rosji. Tak, jak podejrzewałam, językiem nieformalnym projektu jest rosyjski. Większość osób zna rosyjski i w tym języku jest nam najłatwiej komunikować się. Jednak oficjalnie, podczas posiedzeń rozmawiamy po angielsku. Rosyjski króluje, kto nie zna ten traci. Zawsze można skorzystać jednak z zasady BORA BORA (gdy ktoś rozmawia między sobą w niezrozumiałym języku - po powiedzeniu BORA BORA osoby te muszą przejść na angielski i włączyć daną osobę do konwersacji). Nocą docieramy do miejsca projektu - koledżu muzycznego. Zmarzniętych, bo przecież zimno na tej Białorusi...Kelly i Stefan zapraszają do siebie, do ich apartamentu (jako jedyni mają swoją toaletę)na herbatę, oferują też przekąski - rosyjskie chipsy krewetkowe i krabowe. Rozpoczyna się dyskusja kto ma zostać liderem polskiego teamu, ja nie wyrywam się, aby szefować, bo nie czuję się w pełni sił zdrowotnych. Opuszczam posiedzenie i udaję się w poszukiwaniu toalety. Odkrywam to miejsce..... to straszne miejsce.....AAAA....toaletę w stylu arabskim! czyli dziurę w podłodze... Nie wierzę, to chyba jakiś żart! no to nie może być prawda! Jednak tak właśnie jest. Z  prysznica też nie można skorzystać. O tej porze jest już zamknięty. Od 23 do 6 rano NIE RABOTAJET!. Kolejnego dnia rano OPERACJA PRYSZNIC, a konkretnie wyprawa pod prysznic, gdyż najpierw trzeba iść do recepcji po klucz i potem zejść do piwnicy..... Tu na Białorusi chyba ludzie się tak siebie nie wstydzą, gdyż prysznice pozostają bez zasłonek..... Co za problem powiesić zasłonkę? Ale widocznie tu nawet pod prysznicem nikt nie może nić ukryć, ani mieć przed sobą tajemnic. Dobrze, że chociaż  jest podział na prysznice damskie i męskie J W poniedziałki prysznic jest zamknięty, jednak nas, obcokrajowców potraktowano prawdziwie po królewsku i udostępniono prysznic w poniedziałki. SPASIBA BOLSZOJE:)

Zaczynamy projekt ”Culture renaissance” - o kulturze, folklorze i tradycji. Będzie artystycznie! I DZIEŃ: to czas integracji wszystkich narodów zebranych na projekcie.

Posiedzenie czwartkowe

Przedstawiamy się, ludzie spisują na małych karteczkach swoje obawy związane z projektem, swoje oczekiwania i super umiejętności, którymi mogą się podzielić. Któryś z Azerów podzielił się, że boi się tylko Boga….(Allaha). Oczywiście przechwyciłam pałeczkę i  odpowiedziałam tak samo - boję się tylko Boga. A więc POLSKA- AZERBEJDŻAN 1:1. !!!

Pierwszego dnia ustalamy także zasady panujące na projekcie, czego nie wolno, a co wolno.....Inwigilacja  musi być! Za nieprzestrzeganie zasad należy wylosować karteczkę z „panishment box”. Kary bywają bolesne, może to być:  50, 100 pompek, pocałowanie recepcjonistki, wypisanie na twarzy czegoś bardzo brzydkiego i chodzenie z tym cały dzień, zatańczenie przed wszystkimi, zaśpiewanie lub też posprzątanie pokoju danej osoby, czy zrobienie dla niej herbaty. Jak to pierwszego dnia, każdy się jeszcze każdego wstydzi i nie pokazuje swojego prawdziwego oblicza. Lody przełamuje wyjście do pubu Mary Rose dnia drugiego.

Mary Rose pub

 Akurat tego dnia w pubie ma miejsce świętowanie dnia świętego Patryka i witają nas rozwrzeszczani Białorusini z pomazanymi na zielono twarzami. Pub Rosy Mare to miejsce gdzie można złapać internet. Nie każdemu się to udaje, ale warto próbować. Innym sposobem, aby stać się szczęśliwym posiadaczem internetu na Białorusi jest kupienie sobie karty sim z mega wolnym internetem 3 giga. Udaliśmy się więc do specjalnego sklepu, gdzie takie karty sprzedają. Karty sprzedawane są tylko za okazaniem paszportu.... Kosz 40 tysięcy białoruskich rubli. Z moją kartą było coś nie tak, nie dało się skonfigurować jej z telefonem i dlatego przez cały projekt cierpiałam na brak prywatnego internetu. Z siecią łączyłam się, gdy udało mi się kogoś namówić, aby mi udostępnił. Chłopcy projektowi próbowali mi pomóc zintegrować kartę sim z telefonem, ale bez skutku. Tak więc pozostawałam bez internetu. Udałam się do salonu z reklamacją, wydano mi nową kartę, która jednak też nie pracowała. Dopiero ostatniego dnia, gdy projekt się zakończył wreszcie jakiś pan sprzedawca kart sim uruchomił internet w moim telefonie. Lepiej późno niż wcale....haha. Ale wcale mi nie było do śmiechu.








10 tysięcy za wodę, dwa tysiące batonik, 300 tysięcy.....milion, 20 milionów itp.....Taka waluta- rubel białoruski. Co za inflacja!!  Pieniądze nie domykały się nam  w portfelach. Dajesz jeden banknot, dostajesz 15, potem dajesz jeden z tych piętnastu banknotów, dostajesz kolejne kilkanaście.  Im więcej pieniędzy wydajesz, tym więcej ich przybywa. Na Białorusi jest zdecydowanie taniej niż w Polsce. Na wszystko było mnie stać. W restauracji nikt nie patrzył na ceny. W Mińsku oczywiście ceny są dużo wyższe niż w innych miastach. W końcu stolica. Mińsk to miasto idealnie czyste, ciężko znaleźć tam papierek na ulicy, czy spotkać bezdomnego. Mińsk miasto wizytówka.

WIDOK Z BIBLIOTEKI NARODOWEJ/ 23 PIĘTRO/ MIŃSK

Mit, który muszę obalić - na Białorusi są mcdonaldy! W samym centrum Mińska jest ich kilka. W stolicy można znaleźć także sieciówki sklepów, wciąż małą liczbę, ale jednak są. Białoruś goni Europe, powoli ale grunt, że goni.
 Na Białorusi są także ławki i można spacerować grupami w miejscach publicznych. Rzeczą zaskakującą jest jednak to, że turyści na Białorusi muszą mieć przy sobie paszport! Milicja może wylegitymować na każdym kroku. W przypadku braku paszportu turystę spotykają problemy. Nie wiem jakie problemy, w każdy razie jakieś problemy. Białoruś rządzi się swoimi prawami -  jednym z nich jest niepojęty dla mnie obowiązek tymczasowego zameldowania się w tym kraju. A mianowicie w przypadku przebywania na Białorusi dłużej niż 5 dni trzeba się zameldować a urzędzie! Aby tego dokonać należy udać się do urzędu migracyjnego, złożyć paszport, kolejnego dnia wrócić..... odczekać swoje w kolejce....,wejść do gabinetu pojedynczo,  uzyskać pieczątki, stempelki i TADAM! -  jest się zameldowanym na Białorusi :)To pokazuje po raz kolejny, jak to władza lubi wszystko kontrolować. 

Meldunek jest bardzo ważny - za niezameldowanie się grożą poważne konsekwencję, m. im deportacja. Z braku wiedzy koledzy z Azerbejdżanu spóźnili się z zameldowaniem swojego pobytu w Mińsku tylko o 1 dzień  
DEPORTOWANI
i w konsekwencji zostali deportowani do Azerbejdżanu....NIE ŻARTUJĘ, SERIO. Alternatywą dla nich było zapłacenie po 200 dolarów kary każdy, jednak wybrali deportacje i dwuletni zakaz powrotu na Białoruś. Też bym wybrała deportacje. Na nic nie zdały się tłumaczenia, że nie byli poinformowani, że biedni nie wiedzieli... że nie chcieli i że przepraszają.... i że się nie powtórzy.. itp....Konsul okazał się bezwzględny i oznajmił, albo kasa albo wypad.  Wypad okazał się korzystniejszy. W urzędzie koledzy Azerowie spędzili  koczując w sumie 20 godzin w ciągu dwóch dni. 

Wycieczka po meldunek okazała się ciekawym doświadczeniem. Całą zgrają udaliśmy się do urzędu migracyjnego w miejscu tymczasowego pobytu Mołodeczno. My Polacy, Estończycy i Azerowie. Duszno, ścisk na korytarzu, czekamy....nudzimy się, kolejka się nie posuwa...nuda,...zaczynamy grać w łapki przy stole na korytarzu. 
W URZĘDZIE MIGRACYJNYM/ W OCZEKIWANIU NA MELDUNEK

Musieliśmy zachowywać się nadzwyczajnie i być może za głośno, gdyż jedna z pan oczekujących w kolejce pokręciła głową na nasze zachowanie i  powiedziała, że nie mamy powodu, żeby się tak cieszyć z byle czego. Ludzie na Białorusi są wewnętrznie smutni, wydają się być przesiąknięci komunizmem, jakby zastraszeni?....(mhmm ale prze kogo?). Mówię tutaj zdecydowanie bardziej o starszym pokoleniu. Ludzie młodzi są inni, nieufni, jednak uśmiechają się i  bardziej cieszą życiem. Być może jest tak dlatego, że mają przed sobą całe życie, a starsze pokolenie momentami bolesną przeszłość....?

Teraz trochę informacji o jedzeniu
ŚNIADANIE/ HOT-DOGI
 - stołujemy się w stołówce. Jedzenie serwują nam ubrane w białe czepki i fartuchy panie kucharki. Ziemniak to zdecydowanie ulubiony składnik diety białoruskiej. Już na śniadanie witają nas ziemniaki. Ziemniaki pod każdą postacią, w przypadku śniadania ukryte są w bułce. Na obiad jako pure, na kolacje odgrzewane pure. Dieta białoruska jest bardzo tłusta i ciężkostrawna, wszystko smażone na głębokim oleju. Obowiązkowo do prawie każdego posiłku dostajemy batonik (wart aż 2000 rubli). Panie kucharki narzekają, że muszę zostawać po pracy, żeby obsłużyć naszą  kolację, o godzinie 7 wieczorem. Stefan przeorganizował plan naszych zajęć-kolacja będzie o 6 stej i panie kucharki mogły wcześniej chodzić do domu. Jako jedyna nie jem mięsa. Panie kucharki nieźle muszą się nagimnastykować, aby sprostać moim potrzebom. Patrzą na mnie z politowaniem, ze współczuciem... OO co za biedna dziewczynka, która nie je mięsa... ojojoj.....Natomiast ja nie narzekam. Kiedy pozostali resztkami dobrej woli zjadają po raz kolejny na śniadanie bułki z ziemniakami, czy dżemem - ja dostaję jajka sadzone i prawdziwy rarytas jak na ów stołówkę - jabłko! -Wyczuwam na sobie zazdrosne spojrzenia. Odtąd niektóre osoby chcą przejść na wegetarianizm.
Kto będzie liderem polaków? No wybrano mnie, chociaż wcale się to tego nie pchałam. Po prostu nasze polskie chłopaki oświadczyli mi, że metodą demokratyczną wybrano mnie liderem polskiego teamu. Bycie liderem to więcej roboty i odpowiedzialności. Biurokracja potrafi spędzić sen z powiek. Musiałam zebrać od wszystkich wszelkie dokumenty podróżnicze i rozliczyć je ze Stefanem. Rozliczyć się z każdego małego listka papieru, począwszy od biletu na pociąg za 13 tysięcy do samolotu za 600 złotych( ileś milionów białoruskich rubli).  Spotkań liderów nie było za wiele, sprawy omawialiśmy na bieżąco. W pokoju zamieszkałam z polką Agatą i dwoma Rosjankami z Tatarstanu – z Gizel i Raila. Rozmawiałyśmy w większości po rosyjsku, podobał im się mój akcent (podobno mówię po rosyjski z włoskim akcentem). No nie może być Naprzeciwko zamieszkali Azerowie, aż siedmiu - polowali i palili szisze. Palili oczywiście nocą i to po kryjomu, gdyż nie wolno w naszym akademiku palić niczego absolutnie. Generalnie dużo rzeczy w naszym koledżu robić nie wolno było.
secret party
Lista rzeczy zakazanych m.in.:
=palenie=picie=hałas po 22. Niestety zakazy są tu na nic. Ludzie i tak po powrocie z pubu około drugiej w nocy zbierali się na tajnych secret party w pokojach. Jeden raz przyszła pani z recepcji i zapytała - ”wzywać milicję czy się rozejdziecie?”- rozeszliśmy się grzecznie na chwilę, aby potem znowu  zebrać się w innym pokoju....Czy się tego chce czy nie, to i tak uczestniczy się w secret party. Ludzie kręcą się, wchodzą do pokoju, czują się jak u siebie. Bywa też tak, że człowiek chce się zdrzemnąć, a tu wparowuje cała zgraja i urządza sobie próbę jakiejś scenki czy to tańca. Trzeba poczekać, aż wszyscy sobie pójdą albo poczekać do rana. Białoruś sprawia na mnie wrażenie kraju za betonowym murem - jakby czas zatrzymał się tu w miejscu jakieś 20 lat temu. Zabudowa szczególnie w Mołodeczno przypomina mi czasy mojego dzieciństwa. Obok obdartych bloków widnieją obdrapane trzepaki, gdzie nie gdzie chatka drewniana, którą zbudowano pewnie wcześniej, niż bloki i tak oto uchowała się po czasy dzisiejsze. W centrum Mołodeczno pomnik Lenina, któremu w tym kraju wciąż oddaje się chwałę.
2O marca rano....bardzo wcześnie rano, coś koło 7...śnieg chrupię pod nogami, a my niemal ślizgając się po lodzie maszerujemy na dworzec pociągowy. Wyruszamy na wycieczkę do Mińska. Dziś są moje urodziny:) Panie kucharki przygotowały nam wyprawkę - na śniadanie batonik, a na lunch wafelki plus coca cola....Nie dowierzam co widzę, ale to zawsze coś na ząb. Może obce jest im pojęcie kanapki? W pociągu czas zlatuje nam na rozmowach.  Jedziemy starym, radzieckim pociągiem. Pociąg staje co chwilę, wtedy do przedziału wchodzą ubrane w radzieckie futrzane czapki konduktorki. Sprawdzają bilety, przedziurawiając każdy. Każdy bilet wart 13 tysięcy rubli, czyli coś około pół euro. Do przedziału wparowuje także młodzieniec dający koncert.  Staje na środku i zaczyna śpiewać. Do koszulki ma przyklejony mikrofon, przy  jego boku znajduje się nagłaśniacz. Ludziom się podoba, wrzucają mu chętnie parę groszy. W przedziale pojawia się także sprzedawca gazet, robię mu zdjęcie, co po jakimś czasie zauważa.... robi burę i powołuje się na prawo, że mi nie wolno. Kasuje na jego oczach zdjęcie, bo nie robić sobie problemów. Docieramy do stolicy, jest mroźno, lecz świeci słońce. W Mińsku piję wreszcie normalną kawę z ekspresu:) Tak ciężko o kawę w naszym akademiku. W koledżu serwowali tylko nescafe trzy w jednym. W stolicy zostajemy podzieleni na międzynarodowe grupy. Gramy w City Bingo. Zadania do wykonania, m.in. mamy nagrać siebie biegających wokół jakiegoś tam pomnika, zrobić zdjęcie z 5 zwierzętami, z kwiatami, pocałować kogoś lokalnego, itp...wszystko udokumentowane, aby później zaprezentować nasze wyniki i wyłonić zwycięzcę.
niespodzianka 
 Na  projekcie w Mołodeczno spędziłam jedne z najlepszych urodzin w moim życiu. Zostałam zaskoczona. Wszystko było uknute od początku. A więc wychodzę spod prysznica w miejscami mokrym dresie, dziurawej skarpetce, klapkach i  mokrych włosach. Podążam na drugie piętro do pokoju, tam zamknięte... Polka Karolina ciągnie mnie do activity roomu ( miejsce gdzie zgromadzamy się na sesje),  bym coś zobaczyła. Idę, bo nie mam wyboru, a zresztą i tak nie mam klucza. Wchodzę….ciemno, gra pianino…. zapala się światło, wszyscy na baczność z bananem na ustach. Słyszę sto lat po polsku, rosyjsku, estońsku i azersku...wzruszam się. Podbiega polak, wręcza piękne czerwone róże. Teraz kolej na zdmuchnięcie świeczki na urodzinowych tortach.  Dostaję też bombonierkę oraz kartkę z życzeniami i podpisami wszystkich, łzy ciekną ze wzruszenia. Nie dość, że wyglądam jak obraz nędzy i rozpaczy, to jeszcze nie mogę opanować wzruszenia. Na dobawkę, Azerowie sadzają mnie na krzesełku i dwadzieścia cztery razy podrzucają do góry. Wielka radość, emocje, zaskoczenie…. przytulam każdego i dziękuję za niespodziankę. Dostaję piękne, drewniane maleńkie figurki z republiki Czuwaszja, zestaw pocztówek i batona estońskiego. Tyle radości, tyle wspaniałych prezentów,  tyle serca. Po ceremonii moich urodzin, udaje się doprowadzić siebie do porządku, zakładam sukienkę i wychodzimy do pubu Mary Rose. A tam nawet piwo mam  gratis! Jak wygląda mój dzień na Białorusi? Wstaje, a w sumie nasz pokój wstaję o 9 tej. Jeden się budzi - to i wszyscy.  o 9:50 wchodzę do stołówki,   o 10 w activity roomie zaczyna się pierwsza sesja zajęć i trwa do 13. Spóźnialskich muszą odnaleźć team leaderzy i czeka na nich kara. Polskiemu teamowi nie muszę prawić kazań - grzeczni pojawiają się prawie zawsze na czas. Spotkanie rozpoczynamy od energizera, czyli zadania, które ma nas rozgrzać do pracy. Zazwyczaj są to zabawy ruchowe, które pomagają w integracji. Uwaga! Ten projekt to nie tylko tańce, zabawa i swawole. Wcale nie! 

POLSKI TEAM PREZENTUJE...
Pracujemy ciężko, przeważnie w grupach. Praca trwa do 13, wtedy następuje przerwa na lunch i teoretycznie czas wolny jest do 15 stej -wówczas rusza druga sesja. W rzeczywistości czasu wolnego nie ma. Szybko po lunchu wracamy do pracy w grupach - do pracy nad układami tanecznymi, do rysowania, prób śpiewu, przygotowań scenek teatralnych.                Druga sesja odbywa się od 15-18 stej, następnie kolacja i znowu czas wolny, czyli praca nad zadaniami. Czasu wolnego nie mamy. Każdą wolną chwilę wykorzystujemy by dopracować jakieś zadanie.                                     Kilka zadań nad którymi pracowaliśmy.v  stworzyć, narysować i odegrać jedną wspólną bajką (wykorzystać postacie bajkowe z naszych krajów i stworzyć nową bajkę). Z polski wypożyczyliśmy królewnę śnieżkę). Dużo radości sprawiło nam odegranie stworzonych historii.


KOMIKS

Inne zadania:  

  • przedstawić za pomocą ruchu i muzyki kulturę danego kraju. Przy tym zadaniu pracowaliśmy w narodowych grupach.                   
ROSYJSKIE TAŃCE
  •  Zabawa fotografią - wykreować bajkę z morałem, stworzyć komiks i udokumentować za pomocą zdjęć przebieg akcji. A więc znowu graliśmy.
bajka z morałem/ PIG AND COW
  • Za pomocą malarstwa, rysunku przedstawić kulturę krajów. Polski team narysował mapę Polski i zaznaczył na jej powierzchni charakterystyczne punkty kulturowe.

MAPA KULTUROWA POLSKI


Pełnym wyzwań  zadaniem było stworzenie 
układu tanacznego złożonego z tańców charakterystycznych w naszych krajach. Praca odbywała się w międzynarodowej grupie. Polską częścią układu był krakowiak, nauczycielem krakowiaka ja. Oczywiście zatańczyliśmy wszystkie tańce do jednej muzyki, więc wyszło zabawnie. Przygotowując pot kapał mi z czoła.                       O 21 ruszają wieczory kulturowe wybranego państwa. Dany naród prezentuje swój kraj, swoją kulturę, w tym tańce i piosenki. My Polacy wchodzimy polonezem. "Poloneza czas zacząć"- słowa te łamaną polszczyzną wypowiada Stefan. Jest patetycznie, nasi polscy chłopcy ubrani lepiej niż zwykle, odświętnie. Prezentujemy slajdy i filmiki pokazujące nasz kraj.        Na koniec znęcamy się jeszcze łamańcami językowymi (np. w czasie suszy szosa sucha). Kto przeczyta i ładnie wymówi tego czeka mała nagroda.       Po wieczorach kulturowych chwila przerwy i  o 23 ruszamy do pubu. Czekamy na wszystkich, zbieramy się do wyjścia wszyscy razem, gdyż o tej godzinie wchodzić i wychodzić z koledżu można tylko w zorganizowanych grupach i oczywiście za podaniem powodu wyjścia i wskazaniem miejsca dokąd się udajemy. Pani portierka nie będzie przecież dwa razy podnosić się z kanapy spod telewizora i otwierać więcej niż razy drzwi budynku. 
Białoruś uważam za jeden z najciekawszych krajów które odwiedziłam.      Choć kraj tak bliski - tak egzotyczny, choć tak tani - tak drogi. Choć tak biedny - tak odstraszający turystów....
CIĄG DALSZY NASTĄPI...




Komentarze

Popularne posty